Dania i Armenia – analiza gry rywali reprezentacji Polski


Jak grają nasi najbliżsi przeciwnicy?

6 października 2016 Dania i Armenia – analiza gry rywali reprezentacji Polski
standard.co.uk

Przed nami jedna z najważniejszych kampanii reprezentacji Polski. W październiku „Biało-czerwoni” zagrają z Danią i Armenią. Od wyników tych meczów w dużej mierze zależy to, jak będziemy patrzeć na nasze szanse na awans do mundialu w Rosji. Jeżeli oba spotkania wygramy, mało kto będzie pamiętał o nieszczęśliwym remisie z Kazachami. Jeżeli odpukać powinie nam się noga, znaków zapytania będzie coraz więcej, a szanse na wyjazd na mistrzostwa świata spadną.


Udostępnij na Udostępnij na

W najbliższych dniach zmierzymy się z Duńczykami i Armenią. Świetnym materiałem poglądowym formy obu ekip było spotkanie pierwszej kolejki w Kopenhadze, kiedy obie reprezentacje zmierzyły się ze sobą. Dania wygrała 1:0 po bramce Eriksena. My z kolei przeanalizujemy grę obu zespołów i pokażemy, na co warto zwrócić uwagę.

Dania

Skandynawów może idealnie zobrazować jedno zdanie. Z postawy defensywy po takim spotkaniu nie da się wyciągnąć jakichś większych wniosków, z kolei ofensywa jest świetnym materiałem do analizy.

Pierwsza rzecz, która mogła rzucić się w oko, to ogromna chęć długiego utrzymywania się przy piłce i spokojnego oraz cierpliwego rozgrywania jej od zawodników defensywnych. Oprócz trójki środkowych obrońców (Kjaer, Christensen, Vestergaard) w linię obrony wchodził też często William Kvist. Zawodnik FC Kopenhaga, a w przeszłości VfB Stuttgart, dotykał futbolówki w niemal każdej akcji i wielokrotnie był tym piłkarzem, który regulował tempo gry i uruchamiał szybszą grę do przodu.

Celowo wspomnieliśmy tylko o trójce środkowych obrońców, bo dwaj gracze wahadłowi, a więc na lewej Durmisi, a na prawej Ankersen, większość meczu przebywali na połowie rywala i znacznie częściej angażowali się w grę ofensywną niż defensywną. Obaj kilka razy odważniej weszli w pole karne, czym powodowali popłoch w szeregach ormiańskiej defensywy.

Wspomnieliśmy o ofensywie, więc teraz czas poświęcić jej trochę miejsca. Na co najbardziej będziemy musieli uważać w sobotę? Wydaje się, że na wymienność pozycji zawodników trenera Age Hareide, ponieważ np. Eriksen, który nominalnie miał grać na środku pomocy, raz za razem schodził do boku boiska, robiąc tam przewagę, i gwałtowne przyspieszanie gry przed szesnastką. Ormianie z tym elementem gry mieli ogromne problemy, ponieważ nawet w akcjach, w których wydawało się, że są dobrze ustawieni i każdy ma swojego zawodnika do krycia, gwałtowne przyspieszenie gry gospodarzy sprawiało, że reprezentacja Armenii gubiła krycie, co skutkowało tym, że Duńczycy łatwo wchodzili w pole karne. W ten sposób padł również gol na 1:0, który był efektem, trzeba przyznać, pięknej kombinacji podań naszych sobotnich rywali.

Elementem charakterystycznym w grze reprezentacji Danii były również prostopadłe piłki, które kilka razy przeszły w łatwy sposób przez ormiańską obronę. Duńscy zawodnicy bardzo inteligentnie schodzili do tych piłek i powodowali duże zagrożenie pod bramką gości.

Na koniec powiedzmy jeszcze, że pressing rywala nie był dla mistrzów Europy z 1992 roku elementem zaskakującym. Ormianie kilka razy wyszli nieco odważniej (choć umówmy się, były to próby dosyć rzadkie), ale Eriksen i spółka bardzo dobrze uwalniali się spod tego naporu. Godna pochwały była zwłaszcza akcja z pierwszej połowy, kiedy Dania wyszła spod pressingu gości, wymieniając między sobą kilka podań z pierwszej piłki.

Armenia

Czy można napisać coś pozytywnego o Ormianach po pierwszym meczu eliminacji mistrzostw świata? Będzie o to trudno, ponieważ podopieczni trenera Sukiasjana byli gorsi od rywali w każdym elemencie piłkarskiego rzemiosła i aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu Armenia potrafiła złoić skórę Duńczykom w Kopenhadze, wygrywając aż 4:0.

Kilka lat temu Armenia potrafiła złoić skórę Duńczykom w Kopenhadze, wygrywając aż 4:0.

Goście z Armenii musieli sobie radzić bez Henrikha Mkhitarjana i bez swojego asa, który ma problemy zdrowotne, zagrają również we wtorek w Warszawie. To jest bardzo dobra wiadomość, ponieważ jego nieobecność jak na dłoni widzieliśmy w Kopenhadze. Ormianie nie mieli w ofensywie zawodnika, który umiałby przytrzymać piłkę, próbowałby ją rozegrać, zaryzykowałby i przy okazji stworzyłby jakąś spektakularną akcję.

Większość futbolówek była wybijana z linii obrony w kierunku Davida Arshakyana, który grał najbliżej duńskiej bramki. Napastnik Chicago Fire miał jednak problemy, bo wielokrotnie był osamotniony i sam musiał walczyć z kilkoma rywalami naraz.

Było parę cierpkich słów odnośnie do postawy z przodu, będzie również parę do formacji obrony. Na pierwszy rzut oka nie było źle, bo po stronie strat widnieje tylko cyfra 1. Ale rzeczywistość jest dużo bardziej brutalna. Goście z Kaukazu stracili tylko jednego gola, ponieważ mieli bramkarza, który praktycznie zamurował bramkę. Arsen Beglaryan (na co dzień występuje w rodzimej lidze) kilkakrotnie kapitalnie wychodził z bramki, skracał kąt i zatrzymywał strzały Duńczyków, a najbardziej spektakularną interwencję miał w 72. minucie, kiedy obronił rzut karny egzekwowany przez Eriksena.

https://www.youtube.com/watch?v=o_fmkYtQTpE

Ormiańska defensywa pozwalała Duńczykom na zbyt wiele. Wystarczy powiedzieć, że nagminnym błędem był brak agresywniejszego ataku w momencie, kiedy Skandynawowie rozgrywali piłkę w okolicach 20–25 metra, i gubienie krycia (o tym już mówiliśmy) podczas szybszego rozegrania akcji przez gospodarzy.

Obrońcy mieli także duże problemy z wyjściem spod pressingu. Dania sprawiała wrażenie zespołu, który z minuty na minutę wyczuwał coraz większy strach swoich rywali i częściej grał wyżej, wychodząc kilkoma zawodnikami do agresywnego ataku. Powodowało to, że Armenia bardzo mocno gubiła się w rozegraniu piłki i łatwo ją traciła.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze