6. kolejka Serie A


Nikt chyba nie ma wątpliwości, że wydarzeniem minionego weekendu we Włoszech był pojedynek dwóch najlepszych zespołów poprzedniego sezonu – AS Romy i Interu Mediolan. Poziom widowiska na Stadio Olimpico nie zawiódł, lecz rozczarowała z pewnością postawa gospodarzy. Szczęśliwe zwycięstwo odniósł Juventus, który triumfował w derbach Turynu. W Mediolanie trwa konsternacja, bowiem Milan nie wygrał piątego spotkania z rzędu.


Udostępnij na Udostępnij na

Mistrz gromi wicemistrza

AS Roma-Inter Mediolan – właściwie na tym można było zakończyć zapowiedź najciekawszego meczu 6. kolejki i najbardziej oczekiwanego spotkania roku. Wszystko wyrażało się bowiem w nazwach dwóch zespołów, które w minionym sezonie zdominowały rozgrywki włoskiej ekstraklasy. Zainteresowanie pojedynkiem Romy z Interem było ogromne. Na trybunach Stadionu Olimpijskiego w stolicy Włoch zasiadło ponad pięćdziesiąt tysięcy kibiców, a boiskowe wydarzenia za pomocą telewizji i Internetu obserwowało, według statystyk włoskich ekspertów, miliard ludzi na całym świecie. W pierwszych fragmentach spotkania lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. To oni jako pierwsi stworzyli dobrą okazję strzelecką. W 2. minucie znakomicie spisał się bramkarz gości – Julio Cesar, który obronił mocne uderzenie Francesco Tottiego i dobitkę Alessandro Manciniego. Kilka chwil później odpowiedzieli przyjezdni z Mediolanu, a konkretnie Zlatan Ibrahimović, lecz strzał Szweda nie zaskoczył goalkeepera AS Romy. W 28. minucie Ludivic Giuly w umyślny sposób wybił ręką futbolówkę, która zmierzała do rzymskiej bramki. Francuz otrzymał za swoje zachowanie czerwoną kartkę, a sędzia główny wskazał na jedenasty metr. Rzut karny pewnie na bramkę zamienił Ibrahimović, dla którego był to siódmy gol w sezonie 2007/2008. Do końca pierwszej połowy zdecydowaną przewagę posiadali podopieczni Roberto Manciniego. Inter raz po raz próbował podwyższyć prowadzenie, jednak uderzenia Luisa Figo, Olivera Dacourta i Estebana Cambiasso były minimalnie niecelne. Na drugą część spotkania zawodnicy AS Romy wyszli mocno skoncentrowani. Gospodarze wierzyli w wywalczenie korzystnego rezultatu, mimo, że przegrywali i musieli radzić sobie w „dziesiątkę”. W 53. minucie wyrównującego gola dla „Giallorossi” strzelił Simone Perrotta, który wykorzystał juniorski błąd Maxwella. Od tego momentu niepodważalną przewagę uzyskali goście, którzy w ciągu zaledwie dziesięciu minut zdobyli trzy bramki. Najpierw na listę strzelców wpisał się Hernan Crespo, następnie Doniego pokonał Julio Ricardo Cruz, a wynik meczu na 1:4 ustalił w 68. minucie Ivan Cordoba. Z pewnością tak wysokie zwycięstwo Interu nad AS Romą może być zaskakujące, tym bardziej, że Rzymianie grali na własnym stadionie i w ostatnich tygodniach prezentowali się z lepszej strony. Nie ulega jednak wątpliwości, że mecz stał na bardzo wysokim poziomie. Nie zabrakło wielu bramek, emocji, dramaturgii, a przede wszystkim znakomitego dopingu na trybunach. Oby w najbliższych latach również w Polsce odbywały się podobne, piłkarskie święta. Dzięki wygranej Inter Mediolan po raz pierwszy w tym sezonie objął prowadzenie w ligowej tabeli. AS Roma spadła na czwarte miejsce, lecz do prowadzących „Nerazzurri” traci tylko trzy oczka.

Co z tym Milanem?

To pytanie od kilkunastu dni zadają sobie kibice nie tylko we Włoszech, ale również w całej Europie. „Rossoneri” fatalnie spisują się w lidze włoskiej. W miniony weekend podopieczni Carlo Ancelottiego zaledwie zremisowali na własnym boisku z ligowym przeciętniakiem – Catanią Calcio 1:1. Wydawało się, że Milan nie dostanie tak łatwego rywala, aby wreszcie przerwać fatalną passę i wywalczyć komplet punktów. Okazało się, że Mediolańczycy nie potrafili wykorzystać atutu własnego boiska. Zwycięzcy piłkarskiego Pucharu Europy do przerwy przegrywali z Sycylijczykami 0:1. Gola dla przyjezdnych zdobył w 24. minucie Jorge Martinez. Wyrównującą bramkę dla gospodarzy strzelił Kaka, który już po raz kolejny w tym sezonie uratował swoich kolegów od blamażu. Milan kontynuuje niechlubną serię pięciu meczów bez zwycięstwa (cztery remisy i jedna porażka). Z kolei zawodnicy Catanii Calcio z pewnością są zadowoleni z osiągniętego rezultatu, bowiem bardzo rzadko zdarza się, aby włoski średniak wywiózł z San Siro chociaż jedno oczko. Po sześciu kolejkach Serie A, Milan plasuje się na jedenastym, a Catania na piętnastym miejscu w tabeli.

Derby Turynu dla Juve

Na takie spotkanie fani włoskiej piłki musieli czekać ponad dwanaście miesięcy. Wszystko było spowodowane degradacją Juventusu do Serie B za udział w słynnej aferze korupcyjnej Calciopoli. Przez ostatni rok pozycją nr 1 w stolicy Piemontu mogli pochwalić się piłkarze FC Torino, którzy grali w wyższej klasie rozgrywkowej od słynniejszych kolegów. W niedzielny wieczór fani zgromadzeni na Stadionie Olimpijskim w Turynie nie mogli narzekać na brak emocji. Spotkania derbowe zawsze charakteryzują się nieustającą walką i zaciętością. Nie inaczej było w przypadku FC Torino i Juventusu. Dodatkowo zawodnicy obu zespołów stwarzali sobie dogodne okazje strzeleckie, a także w kilku akcjach pokazali odrobinę piłkarskiej finezji. W pierwszej połowie niedzielnego meczu zabrakło bramek, za to „ręce pełne roboty” miał sędzia – Gianluca Rocchi, który pokazał aż pięć żółtych kartoników. Druga połowa była zdecydowanie ciekawsza. Imponował przede wszystkim poziom gry bocznych pomocników, którzy bardzo często przeprowadzali indywidualne rajdy. Niestety, nadal do pełni szczęścia brakowało bramek. Ponownie sprawdziło się jednak przysłowie, że cierpliwość popłaca. W doliczonym czasie gry zwycięskiego gola dla Juventusu zdobył David Trezeguet, dla którego było to siódme trafienie w obecnych rozgrywkach ligi włoskiej. Kibice i dziennikarze zgodnie podkreślali, że oba zespoły „stanęły na wysokości zadania” i zagrały bardzo dobre zawody. W opinii włoskich gazet, mecz powinien zakończyć się sprawiedliwym remisem, bowiem na przekroju całego spotkania Juventus nie zasłużył na wygraną. Futbol jest jednak nieobliczalny i czasami zwycięstwo odnosi się w szczęśliwy sposób. Nie zmienia to faktu, że „Stara Dama” jest już na drugim miejscu w tabeli i „depcze po piętach” Interowi Mediolan.

Z innych stadionów

Kto by się spodziewał, że beniaminek włoskiej ekstraklasy – FC Genoa 1983, dysponując „na papierze” najsłabszą kadrą, po sześciu kolejkach będzie zajmował dziewiąte miejsce w tabeli. W miniony weekend piłkarze z Genui pokonali na wyjeździe Napoli 2:1. Tym samym piłkarze najstarszego klubu piłkarskiego w Italii odnieśli drugie z rzędu zwycięstwo w Serie A. W derbach Toskanii zdecydowanie lepsza okazała się Fiorentina, która pokonała na wyjeździe AS Livorno 3:0. Dwa gole dla „Violi” zdobył Pablo Daniel Osvaldo, który debiutował w zespole prowadzonym przez Cesare Pradelliego. Poważną zadyszkę złapała ekipa Atalanty Bergamo, która jeszcze dwa tygodnie temu zajmowała trzecią lokatę w tabeli. Tym razem zawodnicy z Lombardii ulegli na wyjeździe Sampdorii. Kolejne potknięcie zanotowała drużyna Lazio, która najprawdopodobniej myślami była już przy meczu Ligi Mistrzów z Realem Madryt. „Biancocelesti” zremisowali na wyjeździe ze słabiutką, przedostatnią w tabeli Regginą Calcio 1:1.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze