Jeden bilet do raju, czterech chętnych, zaczynamy play-off!


13 maja 2016 Jeden bilet do raju, czterech chętnych, zaczynamy play-off!

Play-off w wielu rozgrywkach, zwłaszcza amerykańskich jak NBA czy NHL, to zdecydowanie najbardziej elektryzująca część sezonu. Coś, co skupia uwagę wszystkich kibiców i dostarcza ogromną dawkę emocji. Niektórzy powiedzą, że to niesprawiedliwe. Może i tak, ale cholernie ciekawe.


Udostępnij na Udostępnij na

W piłce nożnej nie tak często spotykane w ramach rozgrywek ligowych. W sumie słusznie, przecież nie można liderów tabeli nie wynagradzać za cały trud sezonu. Ale czasem zdarzają się próby odejścia od standardowych systemów. Tak jak właśnie w Championship.

Anglicy od wielu lat próbują jakoś urozmaicić zmagania na zapleczu Premier Leauge, stąd co roku jesteśmy świadkami dodatkowej rywalizacji o jeszcze jedno wolne miejsce promowane awansem. Szansę na to mają kluby z miejsc 3.-6. na koniec rundy zasadniczej. Postanowiliśmy zatem w telegraficznym skrócie rzucić okiem na zespoły mogące dołączyć do Burnley i Middlesborough.

Brighton and Hove

Zdecydowanie ci, którzy mają najwięcej do stracenia. Przed chwilą zmarnowali okazję, by na spokojnie przedostać się do BPL – zremisowali z Middlesborough.

Teraz zespół Chrisa Houghtona przystępuje do rywalizacji teoretycznie w roli tych, którzy powinni, jeśli spojrzeć na tabelę po 46 kolejkach, wygrać rywalizację. Gdyby to oczywiście było takie proste, a tymczasem nie jest. Bo faza to zupełna niewiadoma. Irlandzki szkoleniowiec wie o tym doskonale, dlatego ostrożnie waży słowa przed decydującymi meczami, chociaż liczby są jak najbardziej po stronie jego drużyny. Popularne „Mewy” w tym sezonie przegrywały najmniej razy, a także strzeliły najwięcej bramek. Z drugiej strony aż 17-krotnie zremisowały i to prawdopodobnie zabrało im szansę na spokojny awans, wszak w pierwszej połowie sezonu okupowały pozycję lidera.

Co ewentualny awans Brighton wniósłby do BPL? Z pewnością drużynę z interesującymi, choć niedrogimi piłkarzami. Stadion ze średnią frekwencją około 25 tysięcy kibiców na trybunach, Chrisa Houghtona, który już poznał smak BPL, zarówno z Newcastle, jak i Norwich. I wreszcie – bramkostrzelnego Tomera Hemeda, 29-letniego Izraelczyka z polskim obywatelstwem, który w tym sezonie już 18 razy trafiał do bramki rywala.

Sheffield Wednesday

Przeciwnik Brighton zajął w rundzie zasadniczej szóstą lokatę, zaprezentowawszy w ostatnich tygodniach bardzo niestabilną dyspozycję. Wydaje się on najmniej prawdopodobnym zwycięzcą rywalizacji. Niemniej w tej fazie nie wolno nikogo lekceważyć. Tym bardziej że zespół ten nie przegrał z Brighton od siedmiu spotkań, a w tym sezonie dwukrotnie zaliczał bezbramkowy remis. Czy zatem czeka nas nudny półfinał? Niekoniecznie, ale z pewnością „Sowy” postawią trudne warunki przeciwnikom.

Zwycięstwo Sheffield Wednesday w walce o trzecie miejsce… cóż, z pewnością byłoby nie tylko niespodzianką, ale również pięknym powrotem do elity. Zespół ten jest trzecim najstarszym klubem w Anglii, jej czterokrotnym mistrzem (ostatni tytuł w 1930 roku), rozgrywającym mecze na słynnym Hillsborough. Zarządzany przez „króla tuńczyków”, Depjhona Chansiriego, z pewnością stanowiłby niemałą gratkę dla sympatyków BPL. A gdy dodamy do tego ciekawy duet napastników Fernando Forestieri i Gary Hooper (razem 28 goli)… to może być naprawdę interesująco.

Hull City

Bukmacherzy zaś największego faworyta upatrują w popularnych „Tygrysach”. Zespół ten zna już smak gry w Premier League, zresztą nie tak dawno czynnie w niej uczestniczył. Co ciekawe, po degradacji działacze z KC Stadium wytrzymali ciśnienie, pozostawiając na stanowisku trenera Steve’a Bruce’a. A ten wkrótce może znowu przywrócić miastu prestiżowe rozgrywki. Martwić może jednak nieco gorsza dyspozycja w ostatnich tygodniach. Do 31. kolejki Hull przodowało w tabeli, lecz od tamtego czasu zdążyło spaść aż na czwartą lokatę. Dodatkowym problemem jest słaby bilans spotkań z najbliższym przeciwnikiem, Derby County: dwa mecze, dwie przegrane.

Spośród wszystkich czterech zespół „Tygrysy” zdają się dysponować kadrą z najlepszymi zawodnikami, takimi, którzy mogą udźwignąć ewentualną presję Premier League. Grają tutaj m.in. Ahmed Elmohamady, Tom Huddlestone, Jake Livemore czy Allan McGregor. Jest również bardzo ciekawy napastnik, wart 7 mln euro (wg Transfermarkt), Abel Hernandez, zdobywca 21 bramek w tym sezonie.

Jest też i Dusan Kuciak, który od przeprowadzki nawet nie powąchał trawy.

Derby County

Pozostaje jeszcze były klub m.in. Grzegorza Rasiaka. Derby, które rozpoczęły z falstartem obecny sezon, wkrótce może wynagrodzić sobie awansem do Premier League. Chociaż droga, jaką przechodzi ten zespół, jest dość wyboista. Zadania tego podejmie się Darren Wassall, od lutego tymczasowy trener zespołu, który przejął Derby po zwolnionym ówcześnie szkoleniowcu Paulu Clemencie. Jako piłkarz dość przeciętny zawodnik, jako trener zaś dotychczas współpracujący z juniorami. W tym fachu to taki Tomasz Kulawik. Czy podobnie jak on zakończy swoją przygodę, zostając zastąpionym przez inne nazwisko? W przypadku awansu do Premier League wszystko jest możliwe.

A w tej drużynie na ponowne występy w BPL czeka już on:

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze